fbpx

Czy niemowlak może spróbować coli i frytek?

„Przecież jak Twoje dziecko zje raz zupę z kostki/frytki z keczupem/czizburgera albo wypije colę to mu się nic nie stanie”, „My jedliśmy/Ty dostawałaś i NIC nam nie jest” a w ogóle to “co to za dzieciństwo bez słodyczy..”

Ten wpis powstał po tym jak Pau z 5razones poprosiła mnie o komentarz na temat podawania niemowlakom niezdrowych produktów spożywczych “na spróbowanie” albo “bo kiedyś i tak będą musiały spróbować”. Chciałam napisać krótki komentarz ale ja chyba nie umiem krótko bo wyszło wypracowanie 😉

Powiem Wam więc co naprawdę myślę na ten temat a przy okazji to będzie trochę coming out.

Jestem mamą dwóch dosyć dużych już chłopców. Jadają różne rzeczy i zdarza się że również niezdrowe. Nie na wszystko w ich żywieniu mam wpływ ale to nie tylko dlatego. Zdarza się nam wyjście na lody albo gotowe jedzenie. Czasami nie mam czasu gotować obiadu i jemy pierogi z Biedry, a czasami odpuszczam na imprezie przedszkolnej i chłopcy jedzą nawet te wszystkie okropne żelki z barwnikami i czekoladowe ciastka z tłuszczami trans.

Czy zawsze tak było? I czy to znaczy, że moim zdaniem niemowlaki mogą dostawać naleśniki z nutellą a roczniak jeść zestaw w maku? Nie!

W pierwszym momencie kiedy Pau poprosiła mnie o komentarz do tematu podawania małym dzieciom niezdrowego żarcia pomyślałam że nie trafiła dobrze, bo przecież moje dzieci czasami jadają niezdrowe produkty. Lubią słodycze i znają smak fastfoodów.

Ale potem pomyślałam że przecież podstawą ich diety są zwykłe, domowe (lub szkolno-przedszkolne) posiłki. Jedzą wiele owoców i warzyw (chociaż nie wszystkie), jadają kasze, pieczywo razowe, humus i ryby. I lubią to. Lubią to co jadamy wspólnie w naszym domu i znają wiele różnych produktów i dań. Ulubione danie starszego to makaron ze szpinakiem i serem feta, obaj wyjadają zielone ogórki jak tylko postawię je na stole, jeszcze zanim obok pojawi się danie główne. Wiem, że na co dzień jedzą dobrze, ale zdarza się że w ich diecie (podobnie jak w mojej) pojawiają się niezdrowe posiłki.

Chcę być z Wami szczera i nie mogę udawać, że jest idealnie a moje dzieci jedzą tylko jarmuż i jaglankę bo to po prostu nieprawda. Dietetyk też człowiek a jego dzieci nie muszą lubić tylko zdrowych produktów.

Problem polega na tym, że żyjemy w społeczeństwie, w którym gotowanie w domu na co dzień występuje coraz rzadziej, a kuchnia „domowa” często pozostaje daleka od zdrowej i zbilansowanej, którą powinniśmy stosować na co dzień żeby móc dzielić się posiłkami nawet z niemowlakiem.

Na naszym rynku żywność dla dzieci zwykle zawiera mnóstwo cukru i wcale nie jest zdrowa, a mimo to w reklamach zachwalana jest jako wspierająca zdrowie i rozwój albo dodająca energii do działania.

Wydaje nam się często, że dziecko, które jest szczupłe to dziecko niedożywione. Jak jest w 10 centylu na siatce to załamujemy ręce albo przynajmniej musimy wysłuchiwać uwag i komentarzy sugerujących że to na pewno niedożywienie i choroba (to nic że mama ma 160cm wzrostu a tata 168 i ważą po 65 kg więc dziecko ma spore szanse po prostu być drobne..). Na dodatek wszyscy (dosłownie WSZYSCY) znają się na żywieniu dzieci najlepiej. A na pewno lepiej niż jego rodzice.

W związku z tym sugestie, żeby podać dziecku słodkie kaszki są na porządku dziennym („będzie smakowało”, „przybierze na wadze”). A już temat proponowania jajka z czekolady, kiełbasy z grilla czy rosołu na kostce rosołowej „bo i tak kiedyś spróbuje”, „bo musi poznać różne smaki” i „bo Wy jedliście i żyjecie” jest tematem niezwykle żywym i budzącym ogromne emocje zarówno ze strony autorów tych komentarzy jak i ze strony rodziców małych dzieci.

Napisałam wcześniej, że moi synowie jadają czasami niezdrowo, jak mogę więc pisać że nie popieram podawania niezdrowych produktów niemowlakom i małym dzieciom?

Otóż, wiadomo, że preferencje smakowe i programowanie metabolizmu dziecka przebiega najsilniej w pierwszych latach życia. Programowanie metabolizmu, czyli kształtowanie różnych mechanizmów regulujących funkcjonowanie organów wewnętrznych, osi hormonalnych i to nie tylko na czas dzieciństwa ale też na całe późniejsze życie. To jak dziecko jest karmione, szczególnie w pierwszym i drugim roku życia ma ogromny wpływ na jego rozwój i zdrowie przez całe dalsze życie.

Nie jest prawdą, że MY jedliśmy nie zawsze dobrze i nic nam nie jest. Jest.. Otyłość i choroby dietozależne są na porządku dziennym we wszystkich krajach rozwiniętych. A dzisiaj żywność jest bardziej przetworzona niż dwadzieścia czy trzydzieści lat temu, kiedy my byliśmy dziećmi.
Nie było słodzonego serka wspierającego wzrastanie kości i słodkich płatków codziennie na śniadanie (co z tego że bez glutenu, skoro z cukrem..).

Druga sprawa to kształtowanie preferencji smakowych i nauka jedzenia produktów o różnych kształtach, konsystencjach i o różnym smaku. Niemowlęta mają naturalną ciekawość nowych produktów. Brukselka jest dla nich równie ciekawym smakiem jak banan czy borówki. W drugim roku życia ta ciekawość jest już mniejsza, na dodatek pojawiają się zmiany w apetycie, więcej obaw związanych z nowymi daniami i produktami. To są naturalne zjawiska.

Jeżeli od pierwszych posiłków niemowlak dostaje słodkie kaszki i mało wyraziste smakowo posiłki (typu zupka krem jarzynowa bez przypraw) to bardzo szybko zacznie odmawiać jedzenia obiadków na rzecz tych słodkich kaszek czy owoców, bo są po prostu atrakcyjniejsze smakowo. Szczególnie niebezpieczne w tym kontekście jest podawanie maluszkom posiłków które są dodatkowo dosładzane. Nawet najsłodsze owoce przegrają w konkurencji z posłodzoną kaszką albo słodyczami.

Zobacz więcej o tych słodzonych posiłkach dla niemowląt (i o tym jak dobrze korzystać z gotowej żywności dla dzieci) w filmie :
Natomiast jeżeli maluch od początku poznaje różne smaki, uczy się że jedzenie może być słodkie, ale może być też kwaśne, słone albo gorzkie.

Jego preferencje smakowe będą bardziej zróżnicowane i nie będzie chciało jeść tylko słodkich produktów. Jeżeli roczniak będzie zjadał regularnie kinder czekoladę albo frytki a do picia dostawał „troszeczkę” coli to po prostu przyzwyczai się do tych smaków dużo szybciej i częściej będzie się ich domagał.

A im więcej cukru, dodatkowej soli i tłuszczów (nasyconych i typu trans) w jego diecie tym większe ryzyko chorób dietozależnych, np.  nadwagi i otyłości, cukrzycy typu II, nadciśnienia, chorób układu krążenia. Dzieci w Polsce chorują na nie coraz wcześniej i coraz liczniej! Jasne jest, że wynika to ze stylu życia, a więc z tego co jedzą i jak spędzają czas na co dzień.

“Jak dziecko raz czy dwa spróbuje czekolady czy coli to mu się nic nie stanie”

To prawda. Pod warunkiem, że to na pewno będzie sporadycznie. A nie początek kolejnych “razów” próbowania niezdrowego jedzenia, zamiast próbowania wielu zdrowszych produktów, które naprawdę są w jego diecie potrzebne.

W tych pierwszych latach macie dużo większy wpływ na to co jedzą dzieci. Z czasem ten wpływ się zmniejsza, bo dzieci spędzają czas w przedszkolu, szkole czy u opiekunki albo dziadków. Zaczną chodzić na imprezki urodzinowe i zaglądać do śniadaniówek swoich kolegów z klasy. W końcu pewnie i tak spróbują słodkich batonów z czekoladą, napiją się coli albo zjedzą frytki z maka i wtedy będzie czas na to, żeby pilnować tego, żeby takie produkty pojawiały się w ich diecie naprawdę sporadycznie.

Ale czy to my, rodzice musimy dać im próbować tych niezdrowych produktów jako pierwsi?

Myślę, że nie. Naszym zadaniem jest budowanie dobrych nawyków i odkrywanie przed dzieckiem przyjemności poznawania smaków, dań i dobrego jedzenia na co dzień. Wtedy jedzone od czasu do czasu słodycze albo wypity słodki napój faktycznie nie zrobią dziecku krzywdy.

Gorzej jeśli są codziennym elementem jego diety od pierwszych miesięcy rozszerzania diety. Bo wtedy szansa na zbudowanie złych nawyków żywieniowych i zwiększenie ryzyka rozwoju chorób dietozależnych jest dużo większe. Nie ma się co spieszyć, naprawdę.


Masz pytanie? Zostaw komentarz!
Ten wpis się przyda? Udostępnij go na Facebooku lub Instagramie <3 Dziękuję!

Udostępnij artykuł!

Komentarze pod artykułem

  1. Super artykuł tak jak i inne a Pani praca to dla mnie kopalnia wiedzy. No właśnie a jak to jest ze solą ? Nie dosalam jedzenia w ogóle ale co np z serami? One z natury są słone. Syn ma 9 miesięcy.
    Pozdrawiam

  2. tylko niech mi ktoś podpowie w jaki sposób przekonać np. moją 80 letnią babcię że nie muszę karmić dziecka kaszą manną, bułką rozmochoną w mleku, ciasteczkami, herbatnikami i rosołem. Ona tak karmiła i dzieci nie były głodne i pięknie wyrosły. Bo ono się nie najadło tą marchewką, tym owockiem. Po co stoję gotuję owsiankę jak mogę kupić kolorowe kaszki instant żeby dziecko zjadło coś treściwego. Rozmocz mu chlebek w tym jogurcie, dolej soczku malinowego (prawie sam cukier). Jak mu posolisz to będzie chciał jeść itd. Jak prostemu człowiekowi wytłumaczyć. Komuś się udało? Czy jestem już skazana na te spojrzenia ciotek, sąsiadek i babć. Już zawsze wszyscy będą mnie uważali za wariatkę?

    1. Justyna, myślę że w pewnym momencie po prostu przestaniesz się tym przejmować co inni myślą.. Albo bliskim się znudzi bo zobaczą, że jesteś asertywna i jest to dla Ciebie ważne, żeby dziecko jadło dobrze.

        1. nie ma nic złego, tylko chodzi chyba o to że dzieci nie muszą jeść tylko produktów z tzw białej mąki jak się często wydaje starszemu pokoleniu: kleik ryżowy, biała bułka, ryż na mleku, kasza manna właśnie itp.

  3. Ten artykuł jest bardzo potrzebny 🙂 Babcie, teściowe i dziadkowie tego świata, dający złote rady odnośnie żywienia (a często nawet nie rady co uporczywe naciski pod przykrywką dobrych rad), powinni przeczytać ten tekst. Ja sama dość często odczuwam, że “przesadzam”, bo nie chcę dziecku (obecnie 1,5r) solić potraw czy dawać cukru i chcę zdrowo je odżywiać. Rozumiem, larum można byłoby podnieść, gdybym szkodziła tym dziecku. Ale w mojej opinii tak nie jest, co wykazują współczesne informacje.
    Również jestem zdania, że kiedyś było inne jedzenie, zdrowsze, nie tak przetworzone i napakowane chemią (zwłaszcza mięso), dlatego porównywanie, że “my tak jedliśmy i też żyjemy” nie jest wcale argumentem.
    Mój maluch dość długo borykał się z kolkami i z tego względu jestem też dodatkowo ostrożna. W związku z tym czasami czuję się odbierana jak dziwaczka, bo stosuję “modne” BLW i nie dam dziecku zjeść “normalnych” rzeczy, tylko same zdrowe (w domyśle: bez smaku czyli niedobre). Gdy czasem chcę poczęstować kogoś tym co przygotowałam dla malucha (np. owocowe placki czy wypieki na słodko) to niektórzy reagują jakby to była trucizna 😀 No bo jak to na słodko bez cukru, z jakąś kaszą jaglaną, itp.
    Przekonałam się, że najlepiej w kwestii żywienia działa intuicja i… jednak trzeba mocno stawiać na swoim od samego początku. Osobiście zdarzało mi się, że już po prostu skapitulowałam przy różnego rodzaju uwagach, naciskach i dałam się “przerobić”, żeby nie wyjść na wariatkę, co nie daje dziecku normalnie zjeść – to problem zwłaszcza na dużych imprezach rodzinnych. Raz tego pożałowałam, bo dziecko miało potem problem z gazami, jakby kolkę. Wtedy obiecałam sobie, że już nie będę mieć oporów, żeby stawiać na swoim. Niestety ta presja jedzeniowa daje się mocno we znaki – nie mówię tylko o dziadkach, ale generalnie otoczenia.

  4. A ja mam pytanie jak pobudzić u czterolatka apetyt i chęć próbowania? Nie wiem na którym etapie rozszerzania diety popełniliśmy błąd , ale mały nie chciał jeść niczego po za piersią. Każda próba to był koszmar. Jak poszedł do żłobka (15 miesięcy) odrzucił pierś.
    Po czterech latach nie potrafię powiedzieć co jest ulubionym daniem które zje na 100%. Co z tego że gotuje zdrowo, skoro wybiera sobie tylko kilka produktów, np sam makaron, marchewka albo ziemniaki. Nie przepada za słodkim, jeśli prosi o słodycze to bardziej na zasadzie “oczy chcą”, bo widzi że inne dzieci jedzą.
    Jest jakaś szansa na nauczenie go jeść?

  5. Witam, mam wyzwanie związane z karmieniem naszego roczniaka. Już opanowałam temat ze Maluch nie chciał papek, nie chce wsiąść łyżeczki do buzi…rozwijamy się w BLWbo on tak wybrał ( ja nastawiałam się ze to będzie dodatek do tradycyjnego karmienie…cóż nie wyszło)…to jeszcze Maluch jest bardzo wybredny…długo nie chciał nic jeść oprócz konkretnego chleba żytniego, potem weszły ogórki kiszone (ale dostawał ich bardzo malutko)
    Mały nie chce żadnych kaszek owsianek zupitp… ja wymiękam jeśli chodzi o komponowanie posiłków . Mam wrażenie ze je w kółko i to samo i kończy mi się repertuar.
    Dodatkowo jak czasem udaje się ze coś zje np.5 jajek przepiórczych a potem przez 2 tygodnie ich nie tknie…
    Zagubiłam się, kończą mi się pomysły a tego mam wrażenie ze nie zapewniam właściwego żywienia Maluchowi…jakiś czas temu odpuściłam …obiecałam już nie skupiać się na tym, ale potem jak przed ze on 5 dzień z rzędu wybiera ziemniaki i brokuł a reszta ląduje na podłodze …ech
    Mam wrażenie ze śniadania są bardzo ubogie nie mówiąc o skromnych ilościach jakie je…Proszę o info gdzie mogę się dokształcić jak komponować posiłki dziecka albo jak mogę zaczerpnąć wiedzy od Pani. Albo czy komponuje Pani zbilansowane posiłki na bazie wiedzy o dziecku tak aby kiesc jakaś ściągę ?

    Przykładowy nasz dzień
    Oprócz kp
    Śniadanie ok 8:00-9:00banan
    Obiad ok12:00 jagniecina albo królik z warzywami( brokuł, ziemniaki, fasolka kalafior)
    Ok 14:00 owoc(gruszka banan jabłko arbuzmango)
    Ok 16:00 chrupki
    18:30 kolacja chlebek z mięskiem ogórkiem czasem serek wędzony kozi lub jajko

    Z góry dziękuje za pomoc

    Pozdrawiam

  6. Do powyższego postu dodam jeszcze ze nie martwiłaby mnie to gdybym nie wracała niebawem do pracy….a tu od tygodnia Mały dość ze jeszcze mniej je to ciagle woła kp

    Obawiam się ze skoro nie je chce jeść nic płynnego, oprócz mleka mamy i wody(maleńkie ilości)to gdy ograniczymy mleko gdy pójdę do pracy, to będzie miał mega ubogo…

    Robiłam jedną próbę z mlekiem kozim pół na pół z wodą…jednak nie mam pewności czy nie ma alergii: ażbyłam zaskoczona z jaka ochotą Maluch wypił jednak następnego i następnego i jeszcze następnego dnia już nie tknął a 5dni później problemy z brzuszkiem-rozwolnienie..( choć w tym samym czasie były górne jedynki wiec nie mamy pewności)

  7. Super tekst! Wszystko można dac spróbować ale zazwyczaj jka rodzic zobaczy że dziecko zje chetnie to potem daje drugi raz. W efekcie konczy sie tym ze dwulatek zjada tylko frytki i parowke a popije sokiem. Wieczorem dopakuje butlę i warzyw i owocow nie ruszy. Inna sprawa, że poziom swiadomosci rodzicow szczególnie z obszarow wiejskich jest kiepski o pokoleniu 50+ nie wspomnę bo to jak zywienie z innej planety. Jak jade na wies i widze jak jakiemus naboko oko poltoraroczniakowi pakuja porcje jak dla mnie: schabowego z ziemniakiem i daja popic kubusiem napojem to mi dziecka zal. Z drugiej strony teraz mamy matki ktore nazywam matki wariatki ktore dziecku dadza tylko eko, tylko bez cukru i tylko pelne ziarno. Przegiecie w ta strone tez chyba za dobre nie jest no ale tako swiat teraz…

  8. Ja mam pytanie odnośnie rozszerzania diety. Syn skończył właśnie 6 miesięcy, a nadal ma okropne wzdęcia, które męczą to od urodzenia. Rozszerzać dietę, czy jeszcze poczekać, czy to nie oznaka, że układ pokarmowy jeszcze nie dojrzał? Wszystkie badania są ok, brak alergii, pasożytów , grzybów, mocz i morfologia wporzadku.

    1. Kasia, no cóż..chyba każdy człowiek ma wzdęcia 😉 Ale jeżeli sytuacja jest bardzo nasilona i utrzymuje się od urodzenia to może warto skonsultować się z gastroenterologiem? Może pomogła by modyfikacja diety, probiotyki? Trudno powiedzieć nie znając wcześniejszej Waszej historii jedzeniowej.

    2. Hej. U mnie też córeczka miała bardzo długo kolki, do 6 miesiąca. W końcu jakby samo stopniowo przeszło. Rozszerzaliśmy dietę od 5,5 miesiąca, ale ze względu na kolki robiliśmy to dość powoli i ostrożnie – przez 3 tygodnie wałkowaliśmy tylko marchewę i cukinię plus trochę ziemniaka. Nie jestem pewna czy to rozszerzanie diety pomogło (w końcu ilości które wpadały do brzuszka nie były jakieś ogromne), czy to w końcu układ trawienny się dobrze wykształcił. Gdy córcia miała 4 miesiące to pani pediatra stwierdziła że włączanie stałych pokarmów do diety pomoże na kolki…tylko że jednocześnie pani ta kazała jak najszybciej podać dziecku papki czy zupki, a przecież najnowsze zalecenia są takie, że powinno się z tym poczekać do 6 miesiąca.. Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam, ale zaufałam swojej intuicji i nie zaczęłam rozszerzać diety. Dopiero gdy dziecko zbliżyło się do granicy około pół roku. Jakoś podskórnie czułam, że zamiast pomóc to zaszkodzę tym dziecku. Nie wiem czy tak by było, też jestem ciekawa czy jest to prawdą, że jest to jakiś sposób na kolki.

  9. Dzień dobry,
    Syn ma skończone 6 miesięcy. Jest karmiony piersią. Pierwsze smaki poznawał po 4 m-cu, ale wszystko na spokojnie, był też moment, że odmawiał probowania warzyw i owoców i nikt go nie zmuszał. Problem jest ze zbozami- po 5 m-cu kilka razy próbowałam podać homeopatyczna ilość mlecznej manny, ale ostatnia próba zakończyła się odruchem wymiotnym. Kupiłam zwykłą “dorosła” kaszle i dodaje do swoich warzyw i owoców- niewyczuwalna jest ok.
    Próbowałam wprowadzić gotową kaszke ryzowa-plucie i wymioty raczej nie odważne się próbować dalej.
    Syn jest cycowy, ale za pół roku wracam do pracy i nie wiem jak komponować mu posiłki, żeby przyzwyczajal się do śniadań czy kolacji. Czy próbować podawać swoje posiłki jak budyń jaglany? Bać się mleka krowiego w przygotowaniu posiłków?

  10. Kiedyś żona mnie zostawiła na 2 dni z półtorarocznym synem.
    Prócz normalnych posiłków na zapchanie wcinaliśmy banany.
    Chciał, to mu dawałem 🙂
    Potem dziecko przez 2 miesiące nie chciało jeść bananów :/

  11. Akurat przeżywamy podobne rozterki z naszczym trzyletnim synkiem czyli ‘czy jedna frytka mu zaszkodzi?’. Moim zdaniem jedna frytka to nic złego, zwłaszcza jeżei dzięki temu można zjeść w spokoju :).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Do góry
[views]
magnifiercross